Polacy, którzy rzadko kiedy wyjeżdżają za granicę, nieczęsto zdają sobie sprawę, jaki zasięg i rozmach ma nasza rodzima turystyka od czasu gdy nasz kraj został członkiem Unii Europejskiej. Do mnie osobiście dotarło to podczas wizyty w Portugalii, gdzie nie tylko spotkałem mnóstwo Polaków, ale też np. mogłem kupić przewodnik po Porto po polsku – był dostępny na straganie. Obok niego były wersje rosyjska, niemiecka, francuska i angielska, nie było np. czeskiej czy hiszpańskiej – to wiele mówi o tym, jak wielu Polaków podróżuje.
Ciekawe, że mamy jako naród naprawdę dobrą opinię wśród Portugalczyków. Widywałem nawet tubylców w czerwonych koszulkach z białym orłem (to było tuż po Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej, które organizowaliśmy do spółki z Ukrainą, więc prawdopodobnie były to pamiątki przywiezione z tamtej imprezy). Spotkaliśmy też restauratora, który popisywał się przed nami znajomością polskich łamańców językowych („W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”) – miał przyjaciela Polaka, który go ich nauczył.